Witam wiosennie ( w końcu!) :)
Pogoda cieplutka, plaża już zaliczona wczoraj ;) A włosy płaczą :P
Dzisiaj zamierzam króciutko opisać pierwsze wrażenia po użyciu Sesy i maski mlecznej Kallosa. Dodatkowo coś wspaniałego czego nie spodziewałam się kupić za 16 zł :D
A więc do rzeczy!
Pierwsze wrażenia: SESA
Ja kupiłam ten olejek właściwie tylko ze względu na dobre opinie na wizażu a ponieważ ich cena nie jest rewelacyjna, dopiero teraz zdecydowałam się na zakup (promocja 19 zł na allegro, buteleczka 90ml).
Pierwszy raz nałożyłam ją na całą długość umytych, wilgotnych włosów i skórę głowy we wtorek wieczorem i na drugi dzień. Siedziałam z nią na włosach ok. 5h po czym nałożyłam na 15 minut maskę Kallosa i zmyłam. Nie bardzo mogę sobie pozwolić w tygodniu na trzymanie olejku przez całą noc i mycie włosów rano, zwłaszcza,że suszarki nie używam (puch straszny po niej) a wstaję już wystarczająco wcześnie.
Jeżeli chodzi o zapach Sesy, na co większość zdaje się strasznie narzekać, nie przeszkadzał mi kompletnie. Pachnie jakimiś ziołami, kadzidłami.. ciężko określić. Poza tym, dla mnie nic nie pachnie gorzej od Amli, Dabura :/ To dopiero był smród! Z pokoju mi wychodzić nie kazali :D
Okej, ale do rzeczy! Po zmyciu tego wszystkiego szamponem, nałożeniu odżywki i spłukaniu, wydawało mi się,że włosy są milsze i znacznie bardziej błyszczące. Myślę sobie: niech wyschną to zobaczymy..
Oczywiście dodatkowo odżywka b/s Gliss Kur, wcierka z kozieradki (już działa!), jedwab CHI i czekamy. Wyschły i co zobaczyłam? BŁYSK ! To po pierwsze. Po drugie, całkiem ładny jak na moje kudły skręt, sypkość i delikatność w dotyku. Mnie to całkowicie satysfakcjonuje (chociaż cena odstrasza :(). Jako posiadaczka wysokoporowatych włosów muszę stwierdzić,że poziom nawilżenia też trochę skoczył w górę co bardzo mnie i moje zbrukane końcówki cieszy:) Niestety,ale ani po Amli Dabura ani po Vatice kokosowej czy olejku łopianowym z Green Pharmacy nie miałam takich efektów, zawsze brakowało co najmniej jednego z ww wskaźników.
Jeżeli chodzi o opakowanie to mi bardzo odpowiada; zrobiłam tylko małą dziurkę wykałaczką i nic mi się nie wylewa. Wydajność- na moje krótkie włosy,którym niczego ostatnio nie żałuję, obawiam się że Sesa szybko się skończy. Jeżeli inne (długowłose!) dziewczyny używają ok. 1-2 łyżki stołowe na jedną aplikację to ja na moje piórka na raz zużyłam chyba z 3-4.. może to kwestia doświadczenia a może moje włosy aż tak bardzo chłoną te oleje.
Zamierzam sesy używać nadal, mniej więcej 2-3 razy w tygodniu by sprawdzić czy to nie tylko wymysł mojej chorej, zdesperowanej główki :P Używać jej będę na zmianę z Kallosem. :)
Na ten moment daję jej, w skali od 1-5 ocenę 5- (minus za cenę!). Mam nadzieję,że się to nie zmieni.
Pierwsze wrażenia: Maska mleczna KALLOS
Zakupiona na allegro za ok 15 zł- 1500 ml.
Również zachęcona byłam przez dobre opinie i bardzo atrakcyjną cenę :)
Ze dwa razy użyłam jej jako maski na kilka dobrych godzin a raz po Sesie.
Pierwsze co w niej pokochałam- zapach.. ♥ Śliczny, cukierkowo-mleczno-kokosowo-WANILIOWY zapach! Wanilię czuli ode mnie wszyscy :P
Co do działania- mogłoby być lepiej..ale nie marudzę, bo za taką cenę to aż wstyd :D
Włosy po niej były pachnące, dobrze nawilżone, skręt także ładnie się uwidocznił ale nie widziałam takiego błysku jak po samej Sesie. Owszem, były równie milutkie i delikatne ale bardziej puszyste niż sypkie, co mnie osobiście się nie podoba. Nie był to jakiś efekt: "WOW, jesteśmy buszem!" ale ja wolę gdy moje włosy...leżą, leżą płasko. Jeżeli natomiast komuś zależy na podniesieniu delikatnych włosów czy na ich optycznym zagęszczeniu to na pewno mogę polecić bo to ja u siebie zauważyłam. Efekt leciutki, nie wiem nawet czemu zaliczam to do wad, zwłaszcza z tymi moimi 5 piórkami :P
Co do konsystencji- super :) Gęsta, nie ścieka z włosów i nie wylewa się z dłoni. Opakowanie bardzo poręczne, można wsadzić całą dłoń do pojemnika i nic się nie zmarnuje. Co do wydajności- za taką cenę nie staram się jakoś bardzo oszczędzać, raczej sporo jej nakładam a ubytku jakiegoś dużego nie ma.. więc raczej na plus. Ogólną ocenę jaką mogę dać na ten moment tej masce to 4.
O masce Keratynowej i Krema Alla Cheratina Kallosa na razie nie mogę się wypowiedzieć, będę testowała na pewno w weekend i w tygodniu. :)
No i ostatnia część spowiedzi dzisiejszej- mój cud za 16 zł :D!
Skończył mi się mój podkład numer 1 ( a przynajmniej tak o nim myślałam)- L'oreal True Match a ponieważ nie bardzo mnie już było stać na wydatek rzędu 40-50zł, postanowiłam wejść do Schleckera (miałam po drodze) i poszukać czegoś tam. No i znalazłam, mój idealny podkład! Nie spodziewałam się kompletnie takiego efektu po czymś w takiej dobrej cenie. Po pierwsze- bardzo dobre krycie w połączeniu z pudrem transparentnym Max Factora, nie wyciera się brzydko w trakcie dnia tak jak L'oreal (pozostawiał plamki po podkładzie) a buzia jest po nim przepięknie gładziutka- jednocześnie bez efektu maski. Kocham go ♥! Na zdjęciach wygląda bardzo ładnie, zwłaszcza na słońcu. Tak jak już wcześniej wspomniałam- wytrzymuje co najmniej z 10h !!! Wiem,że to zasługa podkładu, bo wcześniej ok. 14 już nie wyglądało to tak świeżo jak teraz, naprawdę :)
efekt zdjęciowy, ok godziny 13; podkład + puder transparentny MaxFactor + brązer
zaznaczam,że efekt utrzymuje się baaaardzo długo !
z fleszem:
w słońcu:
Ja jestem bardzo z niego zadowolona. True Match nie dawał rady tak jak Dax :)
Plus dzięki cioci zdjęciom (tym 2 ostatnim ;p):
Włosy na dzień 18.04.2013
niestety, wyprostowane :S
Nadal są duże ubytki...ale nie chcę znów porównywać ze stanem wyjściowym :D
Czekam tylko na przyrost +5 cm i ścinam te końcówki poszarpane ! Krótszych nie zniosę ! :P
Pozdrawiam cieplutko :)
a myślami wracam tam...
:)